Zysk osiąga się na różne sposoby. Jest nim także duma
pracowników z własnego przedsiębiorstwa, które angażuje się w pomoc – uważa
Janina Ochojska, działaczka humanitarna, założycielka i prezeska Polskiej
Akcji Humanitarnej.
Polska Akcja Humanitarna świętowała niedawno 30-lecie
swojej działalności. Organizacja z takim dorobkiem i taką
rozpoznawalnością musi mieć dziś świetnie ułożoną współpracę z biznesem.
Też bym sobie tego życzyła. Jest jednak inaczej – z kilku przynajmniej powodów. Na wstępie chcę zastrzec, że po wyborze do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku wycofałam się z bieżącej pracy w PAH i być może dziś niektóre sprawy wyglądają już nieco inaczej. Faktem jest jednak, że po trzydziestu latach działalności organizacji, od kilkunastu lat jesteśmy związani z pięcioma firmami. Na ich pomoc możemy zawsze liczyć. Czy z perspektywy trzech dekad pięć firm to dużo czy mało? Mnie się wydaje, że to jednak niezbyt wiele.
Mówi pani, że jest kilka powodów takiego stanu rzeczy.
Jakie są te najistotniejsze?
Polskie firmy nie są w pełni
dojrzałe do partnerstwa z trzecim sektorem, w szczególności z takimi
organizacjami jak nasza. Nie znają i nie rozumieją sposobu ich działania.
Nasze doświadczenia pokazują, że największym wzięciem cieszą się wspólne
działania akcyjne – najczęściej związane z oznakowaniem jakichś produktów logo
PAH czy Pajacyka. Na stałą współpracę ciągle rzadko decyduje się jakieś
przedsiębiorstwo. Naszym sprawdzonym od lat partnerem jest m.in. firma paliwowa
BP. Electrolux finansuje studnie w Sudanie Południowym i Somalii, firma
Meblik wspiera ich powstawanie w Sudanie Południowym. Bardzo wielu
przedsiębiorców szczyci się np. uczestniczeniem w dziełach Jurka Owsiaka.
Prawdą jest jednak, że żadna inna organizacja nie ma takiej promocji, takiego
czasu antenowego w mediach jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.
Przykład współpracy PAH i Alior Banku.
Czyli dla dającego ma znaczenie promocja, obecność
w TV, w prasie?
Oczywiście! To nie musi być nawet promocja logo firmy, ale
logo organizacji, której pomagam – po to, by móc powiedzieć: patrzcie, ja ich
wspieram. Trudno nam się kłócić z takim mechanizmem, z niego wynikać może
jednak część naszych problemów z pozyskiwaniem firm. Działamy przecież w dużej
mierze poza Polską. Poza akcją Pajacyk wszystkie nasze programy pomocowe są
skierowane do innych krajów. Działalność Polskiej Akcji Humanitarnej opiera się
w głównej mierze na wspieraniu mieszkańców Afryki. Dla niektórych firm to duża
przeszkoda – nie mogą liczyć w Polsce na taką reklamę, jaką mogą zaoferować
inne podmioty.
O działaniach akcyjnych mówi pani tak, jakby to było coś
złego.
Nie wiem, skąd pan wysnuł taki wniosek. Tuż po agresji Rosji
na Ukrainę z polskich firm popłynęła fala pomocy, strumień pieniędzy.
Przedsiębiorstwa bardzo zaangażowały się w pomaganie. Magazyny organizacji,
które zajmowały się pomocą dla uchodźców, były pełne. Ale już po kilku
miesiącach te pomieszczenia opustoszały. Nastąpił kryzys.
Dlatego dla nas szczególnie
istotna jest współpraca długofalowa, objęta umową. Musimy bowiem wiedzieć, na
jakiego rodzaju i na jak długie wsparcie firmy możemy liczyć. My, jak
dobre przedsiębiorstwo, planujemy naszą pracę. Wiedza o kwocie, jaką powinniśmy
dostać w kolejnych miesiącach z regularnych wpłat, ma ogromne znaczenie
dotyczące przygotowania i planowania działań. Dlatego tak ważna jest dla
nas niezawodność i długofalowe podejście naszego partnera biznesowego.
Od początku pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę, PAH działa również bezpośrednio na miejscu.
Czy przedsiębiorcy wiedzą, czym jest i jak działa
trzeci sektor?
Tu nie chodzi tylko o firmy: w Polsce
świadomość tego, jak działają organizacje pozarządowe, jak się rozliczają, jak
są weryfikowane jest bardzo niewielka. Efekt tego jest taki, że firmy
miewają jakieś dziwne pomysły, które nie pasują do działalności charytatywnej,
humanitarnej, służą bardziej reklamie niż pomocy. Nie zawsze jest to brak
dobrej woli, czasem po prostu deficyt wyobraźni i wiedzy. Ale też trzeba
powiedzieć, że są firmy, które mają wieloletnie doświadczenie współpracy
z NGO’sami.
O czym jeszcze przedsiębiorcy powinni wiedzieć?
Warto, żeby na przykład mieli świadomość, że część pieniędzy
trafiających do organizacji, takiej jak nasza, musi pójść na obsługę danego
projektu bądź programu. Nie da się już prowadzić takiej działalności bez
zatrudnienia. Poza tym dzisiaj trudno pracować bez komputerów, komórek etc. To
też są niemałe koszty pomocy. My jesteśmy już bardzo znaną organizacją.
Potrafimy pozyskać duże firmy do uruchamianych przez nas akcji.
A i tak jest to niewystarczające.
Może po prostu przedsiębiorców onieśmiela skala waszego
działania?
W Polsce jest bardzo duża liczba organizacji, które
wykonują niezwykle ważną pracę w gminach, powiatach, czynią dobro. Dotyczy to
najczęściej pomocy dzieciom z niepełnosprawnością, ale nie tylko. Często
ludzie, którzy potrzebują takiej pomocy, nic o tych organizacjach nie
wiedzą. Nie wiedzą o nich także potencjalni sponsorzy. Znane organizacje przyciągają sponsorów. Te małe, mniej
znane, walczą o przeżycie. A to, co one robią, jest zbyt ważne, żeby
zaprzestać, poddać się. I to jest sprawa, nad którą powinien się
zastanowić zainteresowany pomaganiem właściciel firmy.
Jak firmy mogą
zatem wspierać organizacje społeczne?
Jeśli firmy chcą się angażować społecznie, powinny mieć
wyznaczoną osobę, która będzie się zajmować współpracą z organizacjami
pozarządowymi – niekoniecznie wyłącznie tym, ale ważne, by to była jedna,
konkretna osoba. Wtedy rzeczywiście można zadbać o dobre relacje, jest
szansa na owocną współpracę. Taka osoba zna organizacje, z którymi
współpracuje jej firma, zna ich specyfikę, potrzeby. Także same organizacje
wiedzą, do kogo się zwracać. Zgłaszały się do nas firmy, które chciały dać swój
wolontariat, coś pomalować, wyremontować. Tylko że my nie jesteśmy podmiotem,
w którym tacy wolontariusze mają duże pole do popisu. Podkreślić tu
jednak należy, że wolontariat kompetencji może być dla organizacji
pozarządowych ogromnym wsparciem. One czasem rzeczywiście bardziej niż
pieniędzy potrzebują ludzi i ich umiejętności. Gdy przedsiębiorstwo ma
dobrego księgowego, on może również pomagać małej organizacji. Obsługa księgowa
to dziś poważny koszt. Są w firmach specjaliści od marketingu, od PR. My mamy
swoich ludzi od tych spraw, mniejszych organizacji na to nie stać. To ich
właśnie mogą wesprzeć firmy swoimi kompetencjami – to może być ogromna pomoc
niewielkim kosztem.
Zaczęła pani od tego, że polskie firmy powoli dojrzewają
do tego, by efektywnie pomagać. Ile ten proces może potrwać?
Tego nie wiem, mam natomiast świadomość, że każdy z naszych
partnerów jest dowodem na to, że wzorowa współpraca jest możliwa. Polski biznes
jest wciąż stosunkowo młody, wciąż w dużej mierze nastawiony jedynie na zysk.
Właściciele nie mają jeszcze tej świadomości, że zysk osiąga się na różne
sposoby. Jest nim także duma pracowników z własnego przedsiębiorstwa, które
angażuje się w pomoc. Tacy ludzie pracują lepiej, wiedząc, że ich pracodawca
daje światu coś więcej niż tylko wytwarzany produkt.