Bez dobrej diagnozy potrzeb oraz wnikliwej weryfikacji odbiorców trudno jest nieść skuteczną pomoc – twierdzi szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzy Owsiak. W ciągu 29 Finałów WOŚP zebrano i wydano na wsparcie polskiej medycyny ponad 1,5 mld złotych, kupiono ponad 66 tys. urządzeń.
Jak wygląda weryfikacja potrzeb odbiorców w przypadku WOŚP?
Jerzy Owsiak: W tej chwili, gdy rozmawiamy, w naszej siedzibie trwa spotkanie z ekspertami. Ustalamy właśnie, jakie urządzenia fundacja będzie zamawiać. To jest kolejny etap naszych działań, które wypracowaliśmy przez lata i które są bardzo logicznie skonstruowane.
Jerzy Owsiak podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Warszawie. fot. Marcin Michoń
Temat każdego kolejnego Finału ogłaszany jest jesienią. Jest on ustalany właściwie do ostatniej chwili i bywa, że koncepcja zmienia się dosłownie za pięć dwunasta. Jako fundacja potrafimy słuchać argumentów, które mogłyby nas skłonić do zmiany wcześniej podjętej decyzji. Nie ma harmonogramu na kolejne lata – dziś nie znamy jeszcze tematu przyszłorocznego Finału. Od chwili ogłoszenia tematu szerzej mówimy o potrzebach tych specjalności, którymi zajmujemy się w kolejnym roku.
Skąd fundacja zna te potrzeby?
Od samych potrzebujących - od szpitali. Zanim ostatecznie ogłosimy temat Finału, gromadzimy dane. W marcu, po ogłoszeniu wyniku Finału i po konsultacjach z ekspertami możemy już z dużą dozą pewności określić, co i dla kogo chcemy kupić. Do wszystkich podmiotów, które zajmują się interesującymi nas specjalnościami wysyłamy bardzo szczegółową ankietę. Pytamy o wszystko, by jak najlepiej poznać obraz sytuacji: ilu te szpitale obsługują pacjentów, jaki sprzęt posiadają, jacy lekarze obsługują ten sprzęt, jak wygląda struktura placówki. Kolejny krok to wysyłanie szpitalom informacji, jaki sprzęt planujemy nabyć – sprawdzamy, czy te placówki będą w stanie dobrze go wykorzystać, czy będzie on spójny z tymi urządzeniami, które już znajdują się na oddziałach. Odpowiedzi ze szpitali to kolejne listy życzeń. Szpitale korzystają z tej okazji, że ich pytamy – jesteśmy jedyną ogólnopolską instytucją, która jest zainteresowana ich potrzebami. Teraz właśnie jest czas, gdy siedzimy nad listami marzeń. Eksperci podpowiadają nam, jak je przełożyć na zamówienia najbardziej powtarzalnych urządzeń. Jeśli przykładowo kilka szpitali prosi nas o wiertarkę chirurgiczną, wiemy, że to urządzenie należy kupić.
Finały WOŚP to nie tylko koncerty. Od wielu lat towarzyszą im m.in. biegi. fot.Damian Mękal
Jak wnikliwie prowadzona jest przez was weryfikacja?
Jeżeli w danym szpitalu nigdy nie było USG, a my planujemy nabyć takie urządzenie, dowiadujemy się, czy znajdzie się etat dla osoby, która będzie to USG obsługiwać. Jednocześnie domagamy się jasnej deklaracji dyrekcji w tej sprawie. Kupujemy dobry, drogi, najwyższej klasy sprzęt, żądamy więc zapewnienia, że będzie on utrzymany i wykorzystywany przez szpital. Do tej pory w każdym konkursie ofert kupiliśmy ponad 66 tys. urządzeń – na palcach jednej ręki można policzyć przypadki, gdy szpitale tego sprzętu nie przyjęły.
Co daje sprawdzanie potrzeb odbiorców i znajomość rynku, na jakim państwo działają?
Efekt jest taki, że przez trzy dekady naszej działalności nigdy do opinii publicznej nie doszła informacja, że sprzęt, który kupiliśmy był wadliwy, zły, niedobry. Choć nigdy nie ujawniamy, za ile kupiliśmy sprzęt, po każdym konkursie ofert stwierdzamy, że ceny, jakie nam zaoferowano są 22-27 proc. niższe od cen rynkowych. Znamy rynek, więc nie damy się oszukać. Płacimy dopiero wtedy, gdy zainstalowane zostanie ostatnie z zamówionych urządzeń, gdy skończą się szkolenia i gdy trafi do nas dokument z podpisami osób odpowiedzialnych za jego przyjęcie.
Jak ocenia pan działalność prospołeczną polskich firm?
Polski biznes wszedł już w ogólnoświatowy trend pomagania. Istnieje przekonanie, że trzeba pokazać, że szef i jego załoga wiedzą o tym, co się dzieje obok, że są na to czuli i reagują. Odczuwamy to także w naszej działalności – od lat o Złote Serduszko nr 1 walczy w licytacji znana łódzka firma. Kiedy później jedziemy, żeby je przekazać i spotkać się z ich przedstawicielami, widzimy, że obok twardego biznesu – świetnie prowadzonego – jest także filozofia, w ramach której szef firmy odbiera serduszko i mówi załodze: ja te pieniądze wydałem, ale ta pomoc do was wróci. Bo przecież każdy ma w rodzinie kogoś, kto korzysta, skorzystał lub będzie korzystać z naszego sprzętu.
Do sukcesu finansowego finałów przyczynia się również biznes, m.in. przekazując przedmioty na aukcje, czy biorąc udział w licytacjach złotych serduszek. Na zdjęciu: Jurek Owsiak. fot.Paweł Krupka
Czy zatem polskie firmy potrafią pomagać, czy pomagają mądrze?
Niestety, nie zawsze są świadome komu i na co dają pieniądze. Zdarzają się nadużycia i o tym powinniśmy mówić. Bo czasami jest na przykład tak, że osoba walcząca o pomoc, o życie przegrywa – ale w Internecie wciąż działa strona z numerem konta do wpłat dla niej! Kiedy rozmawiamy z ludźmi z firm, które z nami współpracują, uczulamy ich na to. Zachęcamy, by dokładnie weryfikowali cel, który chcą wesprzeć. To nie kosztuje dużo czasu, dużo pracy. Czasem wystarczy poszukać w Internecie, popytać kogoś o wiarygodność danej fundacji, danego dzieła. Bo zawsze tam, gdzie są pieniądze, są i ludzie, którzy chcą się na nie załapać. Gdy nadchodzi czas decyzji o przeznaczeniu 1% dla OPP, mówimy: pamiętajcie nie tylko o WOŚP, ale także o tych, którzy są lokalnie, blisko was. Przed wsparciem jednak dokładnie sprawdźcie, na co dajecie pieniądze. Zweryfikujcie, czy istotnie ludzie z tej organizacji budują place zabaw, pomagają seniorom, dbają o zwierzęta.
Odpowiedzialne pomaganie nie jest sprawą prostą…
Jedną rzecz podkreślę: nawet mając świadomość, że zdarzają się naciągacze, kiwacze, oszuści, nie rezygnujmy z pomagania. Absolutnie trzeba pomagać! Ale należy to robić mądrze, warto sprawdzać, komu pomagamy, co jest potrzebne i jak ta pomoc jest wykorzystywana. Brak weryfikacji szkodzi tym, którzy naprawdę potrzebują wsparcia. W jakimś sensie przynosi też szkodę samym pomagającym. Nie bójmy się sprawdzać, komu pomagamy, nie czujmy z tego powodu dyskomfortu, skrępowania. Musimy działać tak, jak w biznesie, gdzie przecież sprawdzamy, czy potencjalny partner jest wiarygodny i uczciwy. Dzięki sumiennej weryfikacji celu, który chcemy wesprzeć, będziemy się mogli cieszyć z efektu. Bo pomaganie może być fascynujące i niezwykle satysfakcjonujące. To miód na serce, jeśli wszystko kończy się dobrze. Róbmy wszystko, żeby tego poczucia nie stracić.